STATEK SZKOLNY "KØBENHAVN"

(MISTYCZNE ZAGINIĘCIE)



Pięciomasztowiec "KØBENHAVN". Na ówczesne czasy, największy żaglowiec na świecie!




H.N. ANDERSEN (1852-1937).
Charyzmatyczny dyrektor ØSTASIATISK KOMPANI (i zarazem jej założyciel) H.N. ANDERSEN przykładał wielką wagę do kształcenie oficerów morskich. Zadecydował o budowie żaglowca, który miał spełniać rolę statku szkolnego jak i frachtowca. Nazwa statku brzmiała "KØBENHAVN". (KOPENHAGA). H.N. ANDERSEN wychodził z założenia, że statki z napędem motorowym nie potrafią dać marynarzom wymaganego zahartowania i odwagi. Prawdopodobnie zapragnął pokazać światu że Ø.K. była jedną z przodujących kompanii okrętowych na świecie. Statek został zamówiony w roku 1913 w szkockiej stoczni RAMAGE & FERGUSON w LEITH. Jego kadłub był gotowy w roku 1915. I-wsza wojna światowa przeszkodziła jednak w dalszej budowie statku. Po zakończeniu wojny został zbudowany nowy kadłub według starych rysunków technicznych. Dnia 24 marca 1921 roku odbyło się uroczyste zwodowanie pięciomasztowego barku. Na owe czasy był to NAJWIĘKSZY ŻAGLOWIEC NA ŚWIECIE. Jego dane techniczne były imponujące. Kadłub był wykonany ze stali. 44-ry żagle dawały w sumie 5200m2, przy których statek uzyskiwał szybkość 11-12 węzłów. Motor pomocniczy - diesel firmy B&W o sile 640 KM, pozwalał na osiąganie szybkości 7-8 węzłów. Pierwszy rejs (dookoła świata) rozpoczął się w październiku 1921 roku, a zakończył 7-go listopada 1922. Jego pierwszym kapitanem był komandorkaptajn baron NIELS JUEL-BROCKDORFF.



A oto historia ostatniego rejsu.



Wyznaczona trasa rejsu: BUENOS AIRES - ADELAIDE.
(Zielona linia).


14-go grudnia 1928 roku, po tygodniowym postoju w stolicy Argentyny BUENOS AIRES "KØBENHAVN" wypłynął z portu biorąc kurs na ADELAIDE (Australia), gdzie jego przybycia oczekiwano dwa miesiące później. Załoga składała się z 60 osób, z czego 45 stanowili uczniowie. Kapitanem był Bornholmczyk HANS FERDINAND ANDERSEN. Był to 10-ty i ostatni rejs statku szkolnego "KØBENHAVN"! Do tego czasu statek miał już za sobą przebyte 235.000 mil morskich. Rejs z Ameryki Południowej miał przebiegać "pod Afryką" (KAP HORN). Sama podróż przy dobrej pogodzie i sprzyjających wiatrach powinna zająć około 80 dni. 21 grudnia norweski parowiec S/S "WILLIAM BLUMER" nawiązał kontakt radiowy z "KØBENHAVN". "Pogoda jest bezwietrzna i statek stoi" - poinformował radiotelegrafista duńskiego statku. Dzień później wymieniono sobie życzenia świąteczne. "Pogoda dobra, wszystko w porządku". Było to ostatnie zdanie usłyszane z "KØBENHAVN". W tym czasie statek znajdował się około 400 mil morskich od wybrzeża Ameryki Południowej. Następnego dnia Norwegowie próbowali jeszcze kilkakrotnie nawiązać kontakt ze statkiem, tym razem bezskutecznie. Nie stanowiło to jeszcze powodu do niepokoju. Jednak gdy do lutego nie usłyszano nic od "KØBENHAVN" i radiostacja w CAPE TOWN potwierdziła, że nie miała żadnego kontaktu z "KØBENHAVN" – wszczęto alarm! 4-go marca statek został oficjalnie uznany za zaginiony! Jego los zaniepokoił wszystkich. W DOMACH MARYNARZY na całym świecie rozwieszano plakaty ze zdjęciem "KØBENHAVN". Proszono obce statki m. in. wielorybnicze, kutry rybackie, żeby zwracały szczególną uwagę w czasie swoich rejsów. Niestety do dyrekcji Ø.K. napływały same negatywne informacje. Pewnego styczniowego zimnego poranka, na małej wulkanicznej wysepce TRISTAN DA CUNHA (leżącej w prostej linii między Ameryką Południową a południowoafrykańskim wybrzeżem), misjonarz LINSAY zauważył przepływający obok wyspy olbrzymi statek, który wyraźnie był w opałach i wyglądał na statek widmo – z połamanymi żaglami i bez śladu życia. Płynął wolno i bezwładnie po czym zniknął we mgle. Misjonarz zrobił szybko szkic statku. (Było to mniej więcej miesiąc po wypłynięciu "KØBENHAVN" Z BUENOS AIRES). Kiedy dyrekcja O.K. dowiedziała się o tym zajściu, wysłała z RIO na wyspę tankowiec M/S "MEXICO". Pokazano misjonarzowi fotografię poszukiwanego statku – ten potwierdził, że widział właśnie ten statek. W następnych kilku miesiącach "MEXICO" w raz innymi statkami cierpliwie przemierzał olbrzymie obszary Południowego Atlantyku i Oceanu Indyjskiego poszukując zaginionego żaglowca. 5-go września nadszedł meldunek z fińskiej kompanii okrętowej, że ich czteromasztowy bark "PONAPEE", którego kadłub przypominał "KØBENHAVN" przepływał w pobliżu wyspy 21 stycznia na jednym tylko żaglu, z powodu przeprowadzanych reperacji. Rozwiały się wszelkie nadzieje...

20-go lipca 1929 roku pięciomasztowiec "KØBENHAVN" został wykreślony z registracji Lloyda w Londynie. We wrześniu tego roku oficjalnie zaprzestano poszukiwań nie znalazłszy NIC, żadnego śladu ! Poszukiwania zaginionego statku kosztowały Ø.K. 1 milion koron...


DOMNIEMANIA, PRZYPUSZCZENIA...

Do dnia dzisiejszego odzywają się dyskusje, co mogło być przyczyną zaginięcia statku. Teorii na ten temat jest wiele. Najbardziej rozpowszechniony jest pogląd, ze statek zderzył się z górą lodową (w roku 1928 było ich szczególnie dużo na południowym Atlantyku), a następnie zatonął. A może to olbrzymia fala uderzyła w statek? Pożar? Gwałtownie wykonany manewr ratowniczy, który przewrócił statek? Przesunięcie balastu? Jednak nic nie przemawiało do rodzin zaginionych. Wiele lat po tragedii kurczowo trzymali się nadziei, że statek nie zatonął lecz został uszkodzony i bezsilnie dryfuje. Nie przyjmowali kondolencji i nie chcieli odprawiania mszy żałobnych! Część zrozpaczonych rodziców odwiedziła wróżkę, która dała im nową nadzieję wpatrując się w kryształową kulę. Zobaczyła w niej grupę młodych ludzi w mundurach, którzy po zaginięciu "żyli na bezludnej wyspie i jak na tamtejsze warunki mieli się dobrze". Natomiast na pytanie gdzie ta wyspa leży – nie była w stanie odpowiedzieć. Pomimo, że poszukiwania oficjalnie zostały zakończone, rozsierdzeni rodzice zażądali od dyrekcji Ø.K. kontynuowania ich rozszerzając obszar na niezamieszkałe wyspy w kręgu polarnym jak i w południowych obszarach wybrzeża Ameryki Południowej. Rodziny były przekonane, że prądy morskie i sztormy zepchnęły mocno uszkodzony statek na którąś z tych wysp. Dyrekcja Ø.K. nie zgodziła się na żądania rodziców.

"Nadzieja, że któregoś dnia dojdzie do powtórnego spotkania z tym pięknym statkiem i jego załogą, będzie jeszcze długo żyła w duńskich sercach, po tym mistycznym zaginięciu" - napisała pełna nadziei jedna z duńskich gazet w roku 1929... P.S. W półtora roku po zwodowaniu, statek szkolny "KØBENHAVN" stał się motywem na duńskim znaczku świątecznym (święta Bożego Narodzenia), a jego modele ozdabiają 35 kościołów w całej Danii i są elementem stałych wystaw w różnych muzeach.


GALERIA ZDJĘĆ.




Załoga z uczniami.




W przedostatnim rejsie statku, "wylądował" na pokładzie mocno poraniony ALBATROS. Tak był wycieńczony że pozbawiono go życia zaoszczędzając mu dalszych cierpień. Stary przesąd marynarski mówi że: "zranienie albatrosa lub pozbawienia go życia przynosi nieszczęście"! (W następnym rejsie statek zaginął)!




Geograficzne położenie wyspy TRISTAN DA CUNHA.




TRISTAN DA CUNHA.




Wulkaniczna wyspa TRISTAN DA CUNHA z lotu ptaka.



Motyw statku "KØBENHAVN", uwieczniony na znaczku świątecznym w roku 1922-gim.




Talerzyk porcelanowy firmy B&G z motywem statku, wydany w roku 1976-tym.


DROGI CZYTELNIKU!

Niewyjaśniona zagadka "zniknięcia" "KØBENHAVN" nie dawała mi spokoju i wręcz spotęgowała moją ciekawość. Któregoś pięknego dnia odwiedziłem archiwum w królewskiej bibliotece i znalazłem odnośnik do interesującej książki pod tytułem "STATEK SZKOLNY "KØBENHAVN" – napisaną przez samego H.N. ANDERSENA w roku 1933-tym (4-ry lata po zaginięciu statku). Udałem się do Głównej Biblioteki Kopenhawskiej, prosząc o wypożyczenie wyżej wspomnianej książki. Okazało się, że był to RAPORT/SPRAWOZDANIE z zaginięcia statku, który NIGDY NIE ZOSTAł OPUBLIKOWANY (!!!) Poinformowano mnie, że kopię tego raportu (którą dysponuje biblioteka) mogę przeczytać wyłącznie na miejscu, nie mając prawa wynosić go poza teren biblioteki. Wypełniłem odpowiednie formularze i czekałem na zawiadomienie o możliwości wglądu do tak intrygujących dokumentów. Po kilku dniach ciszy, zniecierpliwiony znów poszedłem do biblioteki grzecznie zwracając uwagę, ze dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi. Miły bibliotekarz natychmiast zadzwonił do głównej centrali i otrzymał odpowiedź, że jedyna kopia tego raportu, którą dysponowała biblioteka zaginęła! Nie poddałem się, myśląc logicznie, że jeśli zrobiono kopię, to zrobiono ją Z  C Z E G O Ś ! Doszedłem do wniosku ze ORGINAŁ powinien znajdować się w CENTRALI PAŃSTWOWEJ. Jak sie okazało i tam tego dokumentu nie posiadali. Po moich długich dociekaniach powiedziano mi, że wszystkie pisemne materiały znajdowaly się w prywatnym archiwum, w kwaterze głównej Kompanii Okrętowej Ø.K., która została zbombardowana przez Niemców w czasie II Wojny Światowej. Część tego archiwum została uratowana i przewieziona do Państwowego Archiwum w Glostrup (miasto pod Kopenhagą).


TRZYNASTA SKRZYNIA.

Jak się okazało archiwum H.N. ANDERSENA składa się z trzynastu skrzyń, z czego pierwsze dwanaście zawiera materiały najwyższej wagi państwowej i trzeba mieć specjalne pozwolenie, aby można było je przeczytać. Ostatnia (i najbardziej interesująca mnie skrzynia) zawiera nie tylko materiały polityczne, lecz także listy i RAPORT O ZAGINIĘCIU "KØBENHAVN"! Natomiast - po pierwsze. Archiwum państwowe nie może udzielić mi zgody na dostęp do tych materiałów! Takie pozwolenie może mi dać tylko H.N. ANDERSEN (który od wielu lat nie żyje), lub któryś z jego spadkobierców! Po drugie. Jeśli nawet otrzymałbym takowe pozwolenie, to pod warunkiem że nie mógłbym robić kopii lub cytować treści przeczytanych materiałów zawartych w TRZYNASTEJ SKRZYNI!

Innymi słowy. Gdybym jakimś cudem zapoznał się z treścią RAPORTU – to nie mógłbym podzielić się nią z nikim, gdybym to jednak uczynił, groziłaby mi kara pół roku więzienia w/g Prawa Archiwalnego!


PODSUMOWANIE.

Doszedłem do wniosku, że H.N. ANDERSEN odkrył co było prawdziwą przyczyną zaginięcia "KØBENHAVN" i z takich czy innych powodów ją zataił! (Jest to tylko i wyłącznie moja teoria). Do dnia dzisiejszego Duńczycy wierzą, że mistyczne zaginięcie "KØBENHAVN" nigdy nie zostało wyjaśnione! Następnym krokiem byłoby odszukanie spadkobierców H.N.ANDERSENA. Zaspokoiłbym wtedy swoją ciekawość. Jednak tego już nie uczynię. Jestem natomiast bardzo mocno przekonany, że sprawa zaginięcia "KØBENHAVN" została rozwiązana bardzo dawno temu, a odpowiedź jest ukryta w TRZYNASTEJ SKRZYNI!




Obraz statku namalowany przez P.C. PEDERSENA. Obraz ten jest w moim posiadaniu i to własnie przez ten obraz zaczęło się moje zainteresowanie historią tego żaglowca (!)


P.S. Moje zainteresowanie statkiem zaczęło się z chwilą, gdy któregoś dnia zobaczyłem dozorcę wiozącego kupę szmelcu na śmietnik. Na samym wierzchu leżał w bardzo złym stanie obraz statku. Na moje pytanie czy nie chce go sprzedać padła krótka odpowiedź: "weź go sobie"! Własnymi amatorskimi sposobami udało się mi go odrestaurować i przy pomocy lupy odczytać nazwę statku. Brzmiała ona "KØBENHAVN". Jak się szybko zorientowałem, każdy Duńczyk starszej generacji doskonale wiedział co to był za statek! Natomiast moje zaciekawienie wzbudził człowiek, który ten obraz namalował? Oto krótka historia. (Która kosztowała mnie również dużo pracy detektywistycznej)! Malarzem tym był PEDER CHRISTIAN PEDERSEN. Gdy miał 3 latka stracił słuch i zdolność mowy. (Ojciec reperował dach i na głowę chłopca spadła belka). W wieku 9 lat rodzina oddała go do INSTYTUTU DLA GŁUCHONIEMYCH w KOPENHADZE. Jeden z pedagogów zwrócił uwagę na jego zdolności do rysunków. Po konfirmacji matka próbowała w różnych miejscach znaleźć chłopcu miejsce na naukę, lecz nikt nie był zainteresowany głuchoniemym dzieckiem. On sam chciał zostać stolarzem. W rezultacie pewien mistrz malarski BLOCH, który zlitował się nad chłopcem i jego matką przyjął go do nauki. Gdy już został wyuczony, przeprowadził się do ÅLBORG i tam podjął pracę jako malarz pokojowy. Zimą, gdy nie było zbyt dużo pracy zaczął uczęszczać do szkoły malarskiej. W roku 1898 wziął ślub z głuchą dziewczyną ANE JOHANNE JENSEN. Kilka lat później powiększona już rodzina (urodził się syn Christian), przeprowadziła się do THISTED. Tam podjął na nowo pracę jako czeladnik malarski i zaczął malować statki związane z THISTED. W maju 1929-go (tuż po zaginięciu "KØBENHAVN"), synowa malarza FRIDA poprosiła swojego teścia o namalowanie zaginionego statku i potraktowanie tego jako spóźniony prezent ślubny. W pracę tą PEDERSEN włożył całą swoją energię i talent! Chciał, żeby statek był namalowany z najdrobniejszymi szczegółami. Przez lekko zachmurzone niebo przebija słońce (znak nadziei)? Namalował statek w całej swojej krasie, a nie biedny wrak pływający jako "statek widmo". Któregoś dnia FRIDE i jej męża odwiedził handlarz obrazami z ÅLBORGA, który zwrócił uwagę na wiszący obraz. Bardzo się nim zainteresował i zamówił kilka sztuk. Obrazy sprzedano w mgnieniu oka! Zaczęło napływać coraz więcej zamówień z całej Danii! PEDERSEN nie nadążał z ich malowaniem. Pomimo "seryjnej produkcji" i rutyny, obrazy jego zachowały prawdziwość i żar. W roku 1944 gdy obchodził swoje 70-lecie urodzin, oszacował że namalował ponad 10.000 obrazów z motywem "KØBENHAVN"! P.C. PEDERSEN nigdy nie został bogatym człowiekiem, natomiast został nim nie jeden handlarz sztuką!. Zmarł w ÅLBORGU 11-go maja 1950 roku. Nazwisko jego nie figuruje w żadnej encyklopedii malarstwa. Jeszcze do niedawna ludzi malujących motywy statków nie traktowano zbyt poważnie. W ostatnich czasach jednak to się zmieniło. P.C. PEDERSEN był najbardziej produktywnym malarzem statków w DANII.


Opracowanie, research i tłumaczenie: STANISŁAW KONIECZKA
Opracowanie graficzne: CHRISTIAN KONIECZKA



BIBLIOGRAFIA:

• H.N. ANDERSEN - TILBAGEBLIK OG UDVIKLING
• HOTHER SCHARLING - MED FEMMASTET BARK "KOBENHAVN" JORDEN RUNDT
• JENS ERVO - FEM MASTEREN "KOBENHAVN"
• LARS HOWGAARD - DET GADEFULDE FORLIS
• SKIBSPORTRATMALEREN PEDER CHRISTIAN PEDERSEN